sty 12 2009

Początek i pierwsze zdarzenie


Komentarze: 0
Nowy Jork budził się do życia podczas gdy ja lądowałem. Samolot startował z Polski za kwadrans szósta, czyli na wschodnim wybrzeżu było blisko pierwszej, teraz jest pięć po szóstej. Odprawa przebiegła sprawnie, ale nie spodziewałem się zajechać na miejsce szybciej niż o ósmej, a zmierzałem do kamienicy w której mieszka mój kumpel, Danny Messer, kryminolog; o ósmej będzie już zapewne w pracy. Mimo wszystko pojechałem taksówką pod adres otrzymany od Danny'ego i równo o ósmej stanąłem przed trzypiętrowym budynkiem. Zapłaciłem za przejazd i po odjeździe taksówki ruszyłem na drugie piętro, gdzie mieściło się mieszkanie kolegi. Na tym piętrze było troje drzwi: jedne, po lewej, były brudne i farba się już łuszczyła, na tych po prawej widniało inne nazwisko, toteż drzwi środkowe były Messera. Zapukałem i czekałem na otwarcie drzwi, lecz wiedziałem, że Danny może być w pracy. Zapukałem jeszcze raz a gdy nic się nie wydarzyło, uderzyłem pięścią aż echo poszło. Wtedy to otworzyły się drzwi i stanęła w nich ładna dziewczyna mojego wzrostu. Miała czarne włosy opadające na ramiona, niebieskie oczy i szczupłą sylwetkę, którą mogłem podziwiać przez dżinsy i T-shirt. Patrzyliśmy na siebie, w końcu to ona przerwała milczenie. - Danny'ego nie ma, jest w pracy – oznajmiła nie spuszczając ze mnie wzroku. - Może wejdziesz? Biorąc pod uwagę to, że jestem nieśmiały, sam zaskoczyłem się przystając na tę propozycję. Wziąłem torbę i wszedłem do środka. - Nazywam się Ashley Davis – powiedziała zamykając drzwi. - A ty? - Dominik House – odpowiedziałem. - Jesteś z Polski? - No tak, a skąd wiesz? - Na Brooklynie mieszka sporo polaków i słyszę jak mówią po angielsku. Chyba nie wiesz wiele o naszej dzielnicy - dodała z uśmiechem dostrzegając moją zdziwioną minę. - Wiesz może o której będzie Danny? - Dopiero po południu. Ale nie martw się, możesz tutaj zaczekać. Zadzwonił telefon i Ashley poszła odebrać, a ja usiadłem na jej łóżku. Wróciła po chwili z uśmiechem na twarzy. - Jeżeli chcesz to mogę cię zabrać na małą wycieczkę po Brooklynie - powiedziała. - I zabiorę cię w pewne miejsce, gdzie muszę koniecznie iść. Nie wiedziałem czy mogę jej zaufać, ale jakie miałem inne wyjście? Zgodziłem się. Poszła do łazienki się przygotować do wyjścia a zegar wskazywał za dwadzieścia dziewiąta. Pięć minut później szliśmy ulicą. - Jak już będziemy na miejscu, weźmiesz mnie za rękę, ok? - poprosiła. - Dobra, ale czemu? - Zobaczysz. Po kilku minutach dochodziliśmy do szkoły i dopiero sobie przypomniałem, że dzisiaj kończy się rok szkolny. Domyśliłem się, że Ashley nie chce żeby zaczepiali ją chłopacy i chciała żebym zapewnił jej ochronę. Trochę mnie dziwiło, że taka dziewczyna nie ma chłopaka, ale nic nie powiedziałem i chwyciłem dłoń Ashley w swoją dłoń i weszliśmy do szkoły. W środku było trochę osób, ale większość już wchodziła do klas. Kilka osób, głównie chłopaków, zwróciło na nas uwagę, ale Ashley szła do przodu i weszła do jednej z klas w której siedziało około 20 osób a za biurkiem siedział 31-letni wychowawca. - Trochę się pani spóźniła, panno Davis - powiedział. - Wiem, trochę zaspałam - odpowiedziała, co nie było jednak zgodne z prawdą. Poprowadziła mnie do pierwszej ławki i usiadłem przy oknie, Ashley obok mnie. Kątem oka dostrzegałem, że wszyscy patrzą na nas, ale nie odezwał się nikt. Rozpoczęło się rozdawanie świadectw i gdy Ashley otrzymała swoje, rozległ się huk wystrzału, który był w klasie słabo słyszalny; strzał musiał nastąpić dosyć daleko. Wszyscy w klasie wymienili przerażone spojrzenia, ale ja wybiegłem z klasy aby zobaczyć co się stało.
dominikkuszczak : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz